Wyobraź sobie święto, w którym w kulminacyjnym momencie miasto dosłownie płonie. Mija północ, a w płomieniach staje większość skrzyżowań miasta, płomień sięga wysokości 60 metrów. Wyobraź sobie święto, na które wszystkie duże miasta wysyłają jednostki straży pożarnej. Nie po to by gasić pożar, a po to by oblewać wodą okoliczne budynki i drzewa, by je chronić. Ogień ma płonąć. Ludzie mają na niego patrzeć i się cieszyć. Tylko Hiszpanie mogą wymyślić podobne święto, tylko oni potrafią to zrobić z takim rozmachem. Tak wygląda finał Las Fallas w Walencji.
Co to jest Las Fallas w Walencji?
Las Fallas zaczyna się 1 marca, a finał ma miejsce 19 marca. 18 dni szaleństwa. Las Fallas w Walencji to święto powstałe jeszcze za czasów pogańskich. W ten sposób żegnano zimę. Z czasem dodano chrześcijański powód kontynuacji celebracji. Walencja od wtedy obchodzi święto swojego patrona, świętego Józefa. Ale tak koniec końców to po prostu święto ognia.
La Mascleta – święto huku w święcie ognia
Codziennie przez 18 dni o godzinie 14:00 obywa się La Mascleta. Pokaz petard hukowych. W dzień finałowy to obłęd. Mieliśmy okazję być świadkami dwóch. Tej głównej, w centralnym punkcie miasta, którą obserwowały dziesiątki tysięcy ludzi i drugiej, lokalnej, na jednej z ulic miasta. Ta druga, gdy byliśmy bezpośrednio za ogrodzeniem zrobiła o wiele większe wrażenie. La Mascleta i Las Fallas w Walencji – połączenie tych dwóch “świąt” daje wspomnienia do końca życia.
Wieść niesie, że co roku kilka razy muszą interweniować służby medyczne, by ratować ludzi, którym staje serce. Intensywność huku podczas Las Fallas w Walencji jest tak silna, że drżą szyby w oknach, a wewnętrzne organy zaczynają ruszać się w rytm wybuchających petard. Rytm istnieje, to muzyka huku, która ma swoją kulminację. W trakcie niej umysł wpada w panikę i nakazuje ciału ucieczkę. Nie uciekaj, poddaj się, wrażenia są niesamowite. To obłęd wybuchów, mieszanka dymu i strzelających w górę petard hukowych. Całe miasto na moment zmienia się w arenę wojny. W skrzętnie przygotowany pokaz badający wytrzymałość naszych bębenków.
Wikipedia podaje, że pokaz trwa 5 minut. Nie wydaję mi się. 15 minut to minimum. 15 intensywnych minut, w trakcie, których strach miesza się z euforią, a twe organy zmieniają położenie. Coś niesamowitego, a Mascleta to dopiero pierwsza z atrakcji.
Las Fallas w Walencji czyli konkurs figur
Las Fallas w Walencji to formalnie konkurs figur wykonanych z mieszanki pulpy papierowej i wosku. To nie są zwykłe figury, do których przywykliśmy. To prawdziwe budowle. Najbardziej spektakularne sięgają 60 metrów. Ocierają się o drzewa i budynki. Kolorowe, nawiązujące do sytuacji politycznej, społecznej, do popkultury. Przez cały rok mieszkańcy ulic w miesięcznych czynszach składają się na wykonanie figur. Później te są ich dumą. Choć zwycięzca może być tylko jeden to nie ma tu przegranych. Przy figurach znajdują się namioty, w których codziennie odbywa się integracja i celebracja lokalnych społeczności. Hiszpańskie szaleństwo.
Ostatniego dnia figury o równej godzinie płoną. Najpierw te mniejsze, dla dzieci, specjalnie wcześniej. Później po północy te ogromne. Ogień wita w Walencji. Płomienie oświetlają miasto. Co chwilę w innej części miasta. Zobaczyliśmy pożar kilku z nich. Widzieliśmy strażaków faktycznie oblewających wszystko wokół, zostawiających ogień jedynie na figurach.
La Nit del Foc – noce ognia
Przez 4 ostatnie dni w nocy, około godziny drugiej odbywa się kolejna atrakcja Las Fallas w Walencji. Pokaz fajerwerków. Każdej nocy większy. Aż po finał trwający ponad pół godziny. To feeria kolorów i najróżniejszych fajerwerkowych technik, układających się w zgrabną kompozycję. Tu nie ma chaosu, wszystko jest zaplanowane. Pewnie można to równać z czołowymi pokazami sylwestrowymi. Ja szczerze mówiąc takiego sylwestra jak marcowy pokaz Las Fallas w Walencji nie miałem okazji zobaczyć.
Inne atrakcje podczas Las Fallas w Walencji
Powyższe zrobiły na mnie największe wrażenie. Nie są jedyne. Niesamowite wrażenie podczas Las Fallas w Walencji robi przemarsz mieszkańców poprzebieranych w najróżniejsze stroje. Od tradycyjnych, lokalnych po pochód bohaterów kreskówek. Oczywiście wszystko w świetnych humorach i zakrapiane dużą ilością różnej maści alkoholu. Sami byliśmy członkami jednego z pochodów, ale to historia na oddzielny post. Zbyt piękne by sprowadzić to do kilku zdań.
Jest jeszcze Ofrenda, czyli ofiara z kwiatów dla Matki Boskiej. To około trzydziestometrowa figura tejże stworzona z kwiatów. Budowana jest przez 2 dni, 17 i 18 marca.
Jest jeszcze pochód ognia w dzień finałowy, niestety w tym roku został odwołany.
Podsumowanie święta Las Fallas w Walencji
To wszystko to istne szaleństwo, coś co ciężko opisać, coś co warto przeżyć samemu. Na finałowe dni święta Las Fallas do Walencji zjeżdżają setki tysięcy osób, po to by przyłączyć się do świętowania. Urzędy, banki i inne instytucje pracują na zmniejszonych obrotach, a wejście w te dni przez lokalsa do wymienionych miejsc jest głośno wygwizdywane. Za to bary i restauracje pracują ze zdwojoną siłą. Te dni to oblężenie miasta. Przy okazji polecam Wam odwiedzić Miasto Sagunto, które leży bardzo blisko Walencji. Świetne miasto, miejsce oraz historia.
Nie wiem ile to kosztuje. Skala przedsięwzięcia przerasta wyobrażenie. Będąc tam co chwilę utwierdzałem się w myśli, że tylko Hiszpanie mogą wpaść na taki pomysł. To oni mają tę ogromną tradycje hucznego obchodzenia każdej możliwej okazji. To tam najwięcej tego typu świąt przetrwało. Fajnie opisała to Katarzyna Kalbarczyk w książce Pył z landrynek. Uwierzcie mi, Las Fallas przerasta inne hiszpańskie święta, a na pewno te na których w Hiszpanii miałem okazję być. Warto się wybrać. Gdybyście planowali, dajcie znać, na pewno pomogę 🙂
Wpis odtworzony z archiwalnej strony.
Kto tego jeszcze nie wie, powinien nadrobić zaległości. Polecam!
Były już podobne treści, ale te są dużo ciekawsze