Zaskoczyło mnie, bo pierwszy raz zaspałem, nigdy wcześniej przed wyjazdem mi się to nie zdarzyło. W innych sytuacjach? Owszem, wielokrotnie. Ale wyjazd to święto, które zawsze celebruję i coś takiego jak sen dłuższy o 105 min niż budzik przewidywał.. jednym słowem skandal! Cóż, jednak ostatni tydzień był wycieńczający i musiał stać się pierwszy raz. A więc zamiast czwartej nastała szósta i miejskie ptaki miały okazję zobaczyć nasz samochód swawolnym tempem opuszczający miasto.
Rodzinny wyjazd do Wisły
30 stopni w cieniu. Słońce rozpoczyna kanonadę promieni na blade ramiona. Płuca uczą się na nowo czym jest upał i jak sobie z nim radzić. A pomyśleć, że tydzień temu okoliczności pogodowe były znamiennie inne. Wisła to jednak gościnne miasto!
A sama Wisła? Miasto naszego najlepszego Adasia, miasto urodzenia Pilcha, miasto.. No właśnie. Pochodziliśmy dziś sobie i mam takie osobiste przemyślenia, że niby to uzdrowisko, niby kurort, niby miasto, niby w górach, a jednak wszystko to tylko tak po trochu. Co nie znaczy, że źle. Znaczy, że inaczej.
Przywitała nas miła atmofsera Wisły
Budzi się przyroda. Liście zamazują brąz gałęzi, drzewa oprócz liści coraz śmielej prezentują pąki kwiatów: białe, fioletowe, żółte. Och, przełom kwietnia i maja zawsze pozytywnie nastraja!
Jadąc tutaj wyczytałem, że dwudziestolecie międzywojenne odcisnęło się bardzo pozytywnie na historii miejscowości. Na miejscu po szybkim spacerze w upale cudownym, rzekłbym, że nie mniejsze piętno odcisnął PRL, który wielokrotnie daje o sobie znać.
Przygody niech piękne będą, miłość niech iskrzy i energię daje.
Choć serce starsze z roku na rok to wewnątrz jednak młodnieje
Jaś znosi całe to zamieszanie dobrze, Ag również, choć ona jak i ja potrzebuje snu. Na tym więc kończę wpis udając się na zasłużoną dawkę marzeń serwowanych przez Morfeusza.
Artykuł odzyskany z historycznej wersji strony.
Zobaczcie, jaki ciekawy artykuł. Moim zdaniem warto się nim podzielić dalej
To jest ten rodzaj tekstu, który zostaje z Tobą na długo po przeczytaniu.