Wolność. Leżeć na łóżku i przeglądać albumy Taschena. Patrzeć na wybór 1000 najciekawszych plakatów XX wieku. Przeglądać 100 najciekawszych destynacji i 100 najciekawszych gadżetów. W pięknie zawsze odpoczywam. Taka karma. Taka również praca. Wszystko w oparciu o estetyzm. Jaś wybiegł na zabawy z animatorką. Misia śpi. Ag poszła na basen. Tak rzadko spotykany błogi stan, bez dzieci choć z dziećmi. W tej sekundzie, w tej minucie tak było. Cisza i spokój, ja i albumy. Zostawiłem je na łóżku, sam przeniosłem się za biurko.
Blog w podróży stał się moim sposobem na życie…
Lubię swoją pracę, uwielbiam robić to co robię, ale prawda też jest taka, że pracy głównym celem jest ta chwila tutaj, w podróży, w ruchu. To, że mam wolność. Wolność wyboru. Radykał podróży zakwestionuje to, ale dla niego liczy się tylko podróż. A dla mnie podróż to też czasami luksus i piękno, to najlepsze jedzenie w danej okolicy, które chcę wspominać jeszcze w przyszłym roku. Chcę móc jechać i nie martwić się o finansowy aspekt czynności. Nie po to jadę odciąć się od świata toczącego się od poniedziałku do piątku. Od tygodnia toczę się innym rytmem. Rano budzę się i schodzę zjeść jajecznicę, którą robią na moich oczach. Śpię w innym rytmie niż normalnie, śpię dłużej, lżej i bezstresowo. Nie ma świata tempa, nie istnieje czas. To co robię w ciągu dnia zależy tylko od naszego nastroju. Robimy tylko to co chcemy. Wolność.
Czuje, że żyje!
Obudziliśmy się dziś. Za oknem deszcz, typowa jesień tej zimy. Spacer odpada. Chyba, że spacer autem. Jedziemy przed siebie, patrzymy jak mokną w deszczu warmińskie miejscowości, całe w cegle, lekko opuszczone, miejscami rozpadające się, ukryte w dywanie o dziwo zielonych o tej porze łąk. Ten krajobraz warmińsko-mazurski zawsze robił na mnie wrażenie, tu zieleń była zawsze bardziej intensywna, łąki bardziej plastyczne. Może to przez jeziora, może przez jakąś zawieszoną w powietrzu wilgoć, która niekiedy dobrze wpływa na naszą regenrecję skóry. Skojarzyło mi się dziwnie, bo ze wzgórzami Toskanii. Myślę, że oba miejsca mają podobny urok i mogą oddziaływać z podobną siłą jeżeli chodzi o chęć zamieszkania. Może przesadzam, bo tam jednak ciepło i wino. Łatwo jest mi dzisiaj odlecieć w chmury. Za dobrze mi jest.
Pałac i Folwark Galiny. Znaleźliśmy się tutaj. A wszystko przez Gault Millau. Wzięliśmy ze sobą w podróż to podsumowanie kulinarno turystyczne Polski. O Galinach kiedyś słyszałem, ale zdążyłem zapomnieć. A szkoda, bo jest co pamiętać. Ten teren jest obłędnie gigantyczny, w lato musi być tu niesamowicie. Najpierw minęliśmy sam pałac, a raczej bramę, za którą się on kryje. Zatrzymaliśmy auto na parkingu z widokiem na folwark. Czerwona cegła zatopiona w zieleni trawy. Kilka budynków. Część przechodząca z jednego w drugi. To tam mieszkają konie, a obok koni goście, a obok gości jest kuchnia, a z kuchni wychodzą smaczne rzeczy. Pytamy się jak z rezerwacją pokoju na wakacje, tak jest jeszcze wolny 21-28 sierpnia. Dobrze, że ich praca jest doceniana.
Albo dzień później. Dzień ostatni w Lidzbarku. Przed nami podróż do Warszawy. Wsiadamy spakowani do auta. Nad ranem spadł śnieg, niewiele, ale starczyło aby trawniki znów były białe, a część dróg śliska. Nim wyruszyliśmy zza chmur wyszło słońce, a ja zadzwoniłem do brata. To co obiad w Sopocie? Bo tak się przypadkiem składało, że on na monstrualnie wydłużony weekend wybrał morze. O to chodzi. Sami decydujemy co będziemy dzisiaj robić. Wolność w podróży. Półtorej godziny później wysiedliśmy nad morzem. Poszliśmy na plażę. Jaś szczęśliwy biegał z chrzestnym. Ag szczęśliwa łapała chłodny wiatr. Zaświeciło słońce. Poszliśmy coś zjeść. Tym razem tajskie.
Artykuł odzyskany z historycznej wersji strony.
Ten tekst to nie tylko informacje, ale i inspiracja do głębszego myślenia.
Zastanawialiście się nad tym? Ja dopiero co trafiłem na ten tekst i jestem pod wrażeniem.