Po dwóch tygodniach na zwolnieniu lekarskim nosiło mnie. Nic więc dziwnego, że po załatwieniu obowiązków w sobotę, wypaliłem po raz kolejny: jedźmy gdzieś. Dochodziła trzynasta, upał, żar leje się z nieba. Za daleko wyjechać nie mogliśmy, za późno. Telefon do brata: jedziemy gdzieś, zabieracie się? Nie wiemy gdzie, ale pewnie nad wodę. Ok., jedziemy. Jedziemy…