Spontaniczny wyjazd, przydarzył się każdemu z Was, prawda? Ja też taki wypad miałem w nowy rok. Przy tej okazji przypomnial mi się autor Tiziano Terzani, który napisał książkę pt. Nic nie zdarza się przypadkiem, rodział “Droga bez skrótów”, gdzie przedstawie Wam pewien cytat. O to on:
-Zbliżały się moje pięćdziesiąte dziewiąte urodziny i nadszedł czas, żeby spojrzeć za siebie, jak to się robi na szczycie góry, kiedy z satysfakcją oceniamy trasę naszej wspinaczki. Jakie było moje życie do tej pory? Wspaniałe! Jedna przygoda za drugą, wielka miłość, nic, czego trzeba by żałować, i nic ważnego, co pozostałoby jeszcze do zrobienia. Gdybym jako chłopak postawił sobie za cel, do czego dąży tak wielu, czyli posadzić drzewo, spłodzić syna i napisać wiersz, to mniej więcej go osiągnąłem. I to niemal mimochodem, bez wysiłku, a jeszcze po drodze nieźle się przy tym bawiąc.
Terziani napisał powyższe słowa po tym jak zdiagnozowano u niego raka i wiedział, że nie zostało mu wiele życia (jak się okazało miał przed sobą ponad 7 lat jeszcze). O Terzianim mógłbym długo pisać, jednak powyższy akapit cytuję tu, ponieważ idealnie wpisuje się w początek roku.
Poniżej zapraszam Was w moją noworoczną podróż!
Spontaniczny wyjazd – moja noworoczna podróż
Mój ranek wyglądał tak:
-Pobudka. Dzwoni telefon. Gdzie jesteś? Leżę, w łóżku jestem. Czekamy na dole, za chwilę przyjedzie taksówka, pospiesz się.
I to szybkie pakowanie. Przypominanie sobie wczoraj – tych dzikich chwil, gdy tańczyłem w jakimś klubie, w jakimś obcym mieście. Gdzie uzewnętrzniałem się z poetyckiego ducha i starałem się wznieść go ponad neony miejsca i dźwięki głośnika. I to, że umiem w 3 minuty spakować swoją walizkę, nie gubiąc nic, pomimo, że kojarzenie faktów również oscyluje wokół nic. Taki to był początek eskapady, który rozegrał się w sposób wyjątkowy ot tak. Najlepsze jest to, że ów spontaniczny wyjazd do samego końca miał taki właśnie charakter. Jak z tej książki.
Zatrzymujemy się na stacji benzynowej, gdzieś w górach. Szybki zjazd z autostrady. Z siedzenia obok dobiega:
-Marek, zatrzymaj w końcu to auto, siku mi się chcę od pół godziny już.
Nigdzie nie lubię sobie tak zapalić, jak na tych przystankach w trakcie europejskich wojaży. Lubię ten syf stacyjnego parkingu. Rozsiadam się po turecku na drewnianym stole. Przede mną bezmiar Alp, wąwóz jakiś, w dole miasto, naprzeciwko zaś kolejny szczyt przebijający zieleń lasu i błyszczący skałą. Tu pod tymi Alpami odbywają corocznie treningi BMW Driving Experience – fantastyczna przygoda. Polecam Wam.
Spontaniczna podróż w nieznane
Obok gdzieś, parkuje kolejny tir, z drugiej strony siedzi kierowca ciężarówki i gotuje zupę na gazowej, przenośnej kuchence. Tak jak my, ze Wschodu, pewnie. Górskie powietrze jest idealne na regeneracje skóry. Cała feria dźwięków, kilka ptaków, szum przejeżdżających z ogromną prędkością aut i wiatr – ten cudowny wiatr, który niesie przeszłość, która tu była przed tą całą, naszą cywilizacją. Och, położę się na tym stole i usnę chyba.
Budzi mnie ścisk żołądka, tysiąc myśli. Zrobić to, wysłać maila, odebrać wiadomość. Wrócić do domu, zająć się dzieckiem. Umówić wizytę, zamknąć sprawę, zdążyć na czas. Na czas.
Drogi Tiziano jestem młodszy niż Ty. Ciąglę żyję w tej mieszaninie stresu i relaksu. Gdzieś między pogonią za celami zawodowymi, a prywatnymi. Drogi Tiziano tęsknię za tuleniem świata, rozłożeniem się gdzieś we włoskiej miejscowości. Wejściem do winnicy i wysłuchaniu jej historii, wejściem do kawiarni i słuchaniu właściciela. Za smakiem wina, oliwek, miast, kaw, herbat, dań, obcych ludzi, ich wspomnień, murów.
Otwieram oczy jeszcze raz, otwieram komputer i widzę tę plażę z Filipin. Włączam Outlooka, włączam codzienne życie.
By na koniec dnia mieć kilka dobrych wspomnień
Leżymy w hotelu, sami ze sobą, nie ma wczoraj i jutra nie ma. Jest teraz. Wtulę się w Ciebie Kochanie i odpłynę w dal, później przeciągnę się, spod łóżka wyciągnę książkę i będę czytał. Pójdziesz wziąć prysznic, a ja wyjdę z aparatem w ręku, z paczką fajek w kieszeni. Przejdę się, przemyślę to miejsce, wczuję się w to jak tu było lat temu sto, dwieście. Zrobię kilka zdjęć, po czym zejdziemy razem zjeść śniadanie. A to wszystko w trybie spontanicznego wyjazdu, bo ów z takim nastwieniem jechałem.
Pójdziemy do biblioteki, wyszperamy kilka fajnych rzeczy, omówimy kilka miłych spraw. Zamówimy gorącą czekoladę. Bo już jesień jest. Pójdziemy na basen, rozłożymy ręcznik, siebie na nim. Wezmę Twoją dłoń w moją, zanucimy pieśń, naszą życia pieśń.
Zdjęcie tytułowe pochodzi z Zhounzhang w Chinach, zwanej Wenecją Chin. Cytat z Terzaniego, który w Chinach spędził parę ładnych lat. Co zresztą skrzętnie opisał.
W nowym roku życzę Wszystkim Nam abyśmy na koniec mogli napisać to co Tiziano Terzani. Bawmy się naszym życiem, mieszajmy w tym kotle świata, tak aby na koniec pozostało mnóstwo dobrych wspomnień ze spontanicznych wyjazdów!
Artykuł odzyskany z historycznej wersji strony.
Ten tekst otwiera oczy na rzeczy, o których wcześniej nie myślałem.
To coś więcej niż artykuł – to prawdziwa podróż intelektualna.